Postanowiliśmy pojechać samochodem nad Jezioro Bolboci, które nie jest naturalnym jeziorem a zalewem powstałym poprzez budowę tamy. Dojazd był trochę sprawdzianem górskiej jazdy zarówno dla mnie jako kierowcy jak i dla auta, myślę, że dobrze dawaliśmy radę, choć trochę to była dla mnie nowość na takiej drodze tak dużym busem.
Udało nam się znaleźć świetne miejsce na zaparkowanie samochodu, kwadratowy asfaltowy placyk pod świerkowym lasem, nad rzeczką, miejsce idealne i bezpłatne. Trzeba zjechać na lewo w drogę gruntową tuż przed rozwidleniem dróg, które jest przed tamą. To jest za Campingiem Zanoga a przed rozwidleniem dróg, gdzie jedna idzie na lewo do Cabana Bolboci, a druga drugą stroną zalewu.
Po znalezieniu miejsca stacjonowania postanowiliśmy pójść na "mały spacer", oczywiście nam nie wyszło i przeszliśmy całkiem spory kawałek. Najpierw podeszliśmy do tamy, przeszliśmy przez nią i dalej szlakiem niebieskiego krzyżyka wzdłuż brzegu. Następnie odbiliśmy żółtym szlakiem trójkątów w górę, koło dwóch jaskiń: Ursului i Miea, które są zamknięte kratami, szlakiem dochodzi się do pasterskiej doliny. Doszliśmy do główniejszego szlaku żółtego kółka, z zamiarem zejścia czerwonymi trójkątami ale przegapiliśmy odejście czerwonego szlaku i zaszliśmy żółtym kawał za daleko, musieliśmy się cofać. Ostatecznie zeszliśmy czerwonymi trójkątami, na zejściu znaleźliśmy jednego borowika, ale za to jakiego, wielkiego, ciężkiego i całkowicie zdrowego - świetna kolacja z niego wyszła.
Wróciliśmy do samochodu, gotowaliśmy kolację, przyjechała rodzina z 3 małych dzieci, granatowym VW Caravelle, też ogarnęli kolację i poszli spać do samochodu.
Gotowanie kolacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz