wtorek, 3 lipca 2012

Rumunia 2009 - cz. 2 Sibiu


Fogary przechodziliśmy na dwa etapy, ponieważ krótką przerwę wymusiło na nas załamanie pogody, akurat byliśmy na szosie transfogarskiej gdy zaczęła się ulewa i burze, tam złapaliśmy na stopa dostawczego busa aby zjechać na dół, z rozmowy z kierowcą wynika że jest on lokalnym politykiem i prowadzi różne biznesy, jest człowiekiem bardzo zajętym, całą drogę odbiera telefony, jedzie prowadząc jedną ręką, w drugiej non-stop komórka, ulewa jest taka, że praktycznie nic nie widać, jedna wielka ściana wody, droga kręta, przepaście, ja siedzę z przodu i tylko odmawiam zdrowaśki, ale kierowca chyba jest przyzwyczajony bo prowadzi bardzo nonszalancko tą jedną ręką, szczęśliwie dojeżdżamy do Avrig.
Kierowca załatwia nam nocleg u swojej znajomej, gdzie pobyt również wspominamy bardzo miło, gospodyni robiła przepyszną kawę i w ogóle była bardzo serdeczna.
Następnego dnia postanawiamy zwiedzić Sibiu.
Stopa z Avrig do Sibiu łapiemy bardzo szybko, podróżowanie na stopa po Rumuni jest całkiem łatwe, kierowcy zatrzymują się dość chętnie.

Sibiu - przepiękne miasteczko, ale mnie szczególnie zachwyciły podwórka - gdzie nie zajrzeć w bramę to przecudowne, klimatyczne podwórka pełne kwiatów.






Sibiu słynie z charakterystycznych okien dachowych - wolich oczek, wszędzie patrzą na nas te oczy ;-)


Na jednym z dachów odbywa się właśnie taniec bocianów:






Mnóstwo krętych uliczek, przejść na róznych poziomach - cały urok miasteczka.




Chcieliśmy nawet już zrobić sobie na pamiątkę jakiś transylwański tatuaż, ale niestety była niedziela i Transilvania Tattoo było zmkniete.

Aby wrócić do Avrig, gdzie zostawiliśmy co cięższe bambetle, wychodzimy na wylotówkę z Sibiu i zatrzymujemy stopa, za niedługo zatrzymuje się mały fiacik Tico, a w nim ... nasz znajmy francuz ! , którego poznaliśmy w górach przy schronisku Negoiu, on też jechał na stopa, poznał nas i poprosił kierowce o zatrzymanie się, razem jedziemy do Avrig.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz