W Athopolu
Następnego dnia jedziemy wzdłuż wybrzeża aż pod granicę z Turcją:
Po drodze zwiedzamy miejscowość Athopol
Na kolejną noc zostajemy na tym samym kempingu, resztę dnia spędzamy na kąpaniu się w morzu, piciu zimnego piwka Zagorka i jedzeniu przepysznych malutkich rybek smażonych w głębokim oleju jak frytki, które tutaj nazywają się 'caca'. Znamy je już z Rumuni gdzie nad Morzem Czarnym też są bardzo popularne.
Następnego dnia podążamy dalej wybrzeżem mijamy Burgas i zatrzymujemy się w Nesebar, bardzo malowniczym miasteczku, jednak bardzo, bardzo już 'zrobionym pod turystów' - tzn. całe zabytkowe miasteczko to jeden wieli kram z pamiątkami.
Kolejny nocleg wypada nieopodal przylądka Emona:
Jest tam piękna palża.
Koty, które mieszkały obok plażowej knajpki, przecudne.
Następny punkt na wybrzeżu to Balcik - jesteśmy pod wrażeniem ogrodów królwej Marii.
Następny nocleg nidaleko miejscowości Shabla, upal staje się już nie do zniesienia, woda w morzu jest tak ciepła , że kąpiel nie daje ulgi od upału, coraz gorzej się śpi, w namiocie duszno, poza namiotem tną komary, ja mam dość, dość upału, dość ciepłego morza, następnego dnia ruszamy wgłąb lądu, kierujemy się na Ruse, aby przekroczyć Dunaj i udac się w rumuńskie góry. Po drodze zwiedzamy tzw. 'kamienny las' i 'russensky lom'.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz