Ostatni dzień przed wylotem spędzamy w Tibilisi, ostatnią noc w doskonale już nam znanym hotelu "Golden Town", tak aby w bardziej cywilizowanych warunkach się ogarnąć i nie wyglądać w samolocie jak jacyś włóczędzy, choć po części kolejnej nocy spędzonej na lotnisku udało nam się to conajwyżej częściowo (wylot mieliśmy o czwartej rano, na lotnisku mieliśmy być koło trzeciej, to już nam się nie opłaciło brać nocy w hotelu, po to żeby po drugiej w nocy jechać taksą na lotnisko. Pojechaliśmy na lotnisko późnym wieczorem, trochę pospaliśmy na znanej nam już "zielonej trawce" pod schodami ruchomymi.
No ale jeszcze ten ostatni dzień Tibilisi, który spędziliśmy włócząc się po prostu po mieście, odwiedzając niektóre znane nam już miejsca oraz nowe.
Jak ja nie lubię jak wyjazdy się kończą..., jeszcze człowiek jest daleko, ale już coraz natrętniej w głowie pojawiają się myśli o wszystkich sprawach do załatwienia, które czekają odłogiem na miejscu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz