Jedną noc spędziliśmy "pod mostem", organizując wraz z kilkunastoma innymi osobami samozwańcze pole campingowe, na które też zleciały się psy z całej wioski, bo jedna mała suczka chyba miała cieczkę, my chcieliśmy jej pomóc, odganiając od niej stada psów, a sunia we wdzięczności za okazaną pomoc nie chciała nas opuścić i poszła z nami do miejsca rozbicia namiotów, oczywiście wszystkie psy przybiegły za nią i zostały z nami na campingu....
Śmiesznie musiała wyglądać kilkunastoosobowa ekipa, z plecakami, z całym stadem psów. Psy konkurując o względy suni, podgryzały się nawzajem. Jedna przestraszona pani wołała nawet: "Eto wasze sabaki?".
Tu jechaliśmy na pace busa z arbuzami i skrzynkami orzechów laskowych.
A tutaj nasz nocleg na polanie "pod mostem", w którym udział brali: nasza dwójka z Polski, czteroosobowa rodzina z pod Warszawy, Irańczyk z Teheranu podróżujący rowerem, oraz grupa Czechów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz