piątek, 6 września 2013

Gruzja 10_Annanuri

Do Annanuri dojechaliśmy z pod Kazbegi stopem, bez problemu, jechaliśmy czterema samochodami, bo co chwila wysiadaliśmy gdzieś po drodze zobaczyć co tam jest ciekawego i potem łapaliśmy kolejnego stopa. Każdym z nich mogliśmy dojechać do samego Tibilisi, ale mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc nie spieszyliśmy się.
Jedną noc spędziliśmy "pod mostem", organizując wraz z kilkunastoma innymi osobami samozwańcze pole campingowe, na które też zleciały się psy z całej wioski, bo jedna mała suczka chyba miała cieczkę, my chcieliśmy jej pomóc, odganiając od niej stada psów, a sunia  we wdzięczności za okazaną pomoc nie chciała nas opuścić i poszła z nami do miejsca rozbicia namiotów, oczywiście wszystkie psy przybiegły za nią i zostały z nami na campingu....

Śmiesznie musiała wyglądać kilkunastoosobowa ekipa, z plecakami, z całym stadem psów. Psy konkurując o względy suni, podgryzały się nawzajem.  Jedna przestraszona pani wołała nawet: "Eto wasze sabaki?".


Tu jechaliśmy na pace busa z arbuzami i skrzynkami orzechów laskowych.



A tutaj nasz nocleg na polanie "pod mostem", w którym udział brali: nasza dwójka z Polski, czteroosobowa rodzina z pod Warszawy, Irańczyk z Teheranu podróżujący rowerem, oraz grupa Czechów.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz