poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Bieszczady marzec 2016 cz.2

Dzień 3 - 27.03.2016

Znów wyspaliśmy się na kwaterce - i dobrze, bo kolejna noc ze spaniem niewiele miała wspólnego ale o tym jeszcze nie wiedzieliśmy. Znów udało nam się dość wcześnie obudzić. Widok z okna był zachęcający. Spakowaliśmy się tym razem na dwa plecaki, bo zamierzaliśmy wrócić tu dopiero we wtorek.
Z Wołosatego do Ustrzyk Górnych przeszliśmy pieszo asfaltem.  Znaleźliśmy czerwony szlak w kierunku Połoniny Caryńskiej, było tam sporo niebieskich kwiatków cebulicy, szlak oczywiście najpierw dość mocno piął się do góry bukowym lasem, ale podejście nie było bardzo męczące. Na gałązkach drzew topniała nocna szadź zamieniając się w tysiące skrzących się w słońcu kropelek. Zaobserwowałam nieznane mi dotąd fioletowe kwiaty - jak potem ustaliłam - żywiec gruczołowaty.
Po drodze przystanęliśmy na trochę przy drewnianej wiacie, niedługo potem wyszliśmy ponad granice lasu. Wyżej część drzew, które pozostały w cieniu nadal była oszroniona co wyglądało pięknie.
Połoniną szło się dobrze, lekko, bez stromych podejść, rozległe widoki  cieszyły oczy.
W końcu zeszliśmy na dół do wsi Berehy Górne, ale poza sezonem letnim nie było tam nic ani noclegu, ani sklepu. Postanowiliśmy więc podejść do schroniska Chatka Puchatka na Połoninie Wetlińskiej. Było dość ciepło, a idąc ciągle pod górę zgrzałam się i spociłam niemiłosiernie, byłam tylko w t-shircie i rozpiętym polarze było mi tak gorąco, że jakoś nie mogłam się zmusić do ubrania się bardziej gdy wyszłam na połoninę gdzie jednak wiał wiatr. Wiem, że tak się nie robi, no ale zrobiłam, owiało mnie i potem w nocy bolały nery albo korzonki albo nie wiem co, na szczęście jakoś rozgrzałam się w śpiworze i rano już wszystko było w porządku.  Było już późne popołudnie gdy dotarliśmy do schroniska i było pusto, zameldowaliśmy się do noclegu, cena noclegu w sali wieloosobowej 25zł/os plus 1,60zł opłaty klimatycznej. Wydawało się, że będziemy jedynymi nocującymi, jednak niedługo przyszła grupa  osób w nastroju dość imprezowym, z zapasem domowego bimbru z wiórkami dębowymi w wielkim słoju. Chcąc nie chcąc zostaliśmy wciągnięci w spożycie tegoż. 
Było piękne światło przed zachodem słońca.

 
























































































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz