Dzień 16 - 29.09.2018 Serriera - Girolata
Wyspaliśmy się spokojnie, rano przygotowaliśmy sobie śniadanie z przepysznymi małymi pomidorkami znalezionymi nieopodal w czyimś nieco zdziczałym ogródku.
Wróciliśmy się do wsi, znów mijaliśmy kafejkę gdzie wczoraj piliśmy zimną Pietrę, mimo wczesnej pory pełna była miejscowych popijających poranną kawę. Zaszliśmy jeszcze do sklepiku po pieczywo i butelkę wina za 4 e.
Kontynuowaliśmy wędrówkę szlakiem w kierunku Curzu, z tym, że koło Patrimonio był drogowskaz, że miejscowość jest 5 min drogi od szlaku, świadomie zeszliśmy ze szlaku i poszliśmy do Patrimonio, miejscowość wyglądała jak wymarła, nie było nawet otwartego sklepu.
Dalej do Curzu, które było już widoczne doszliśmy asfaltem i dalej do Osani również asfaltem, Osani sprawiało wrażenie jeszcze bardziej opustoszałej miejscowości, nawet źródełko w centrum miejscowości było nieczynne, dalej na przełaj doszliśmy do jakiejś drogi na grzbiecie Bocca a Croce, z niej szła inna droga, wyglądająca dość porządnie w dół, w kierunku wybrzeża, poszliśmy tamtędy, na samym dole był spory parking z wieloma autami, zagadkowa sprawa, niektóre wyglądały tak, że chyba stały tam od wielu lat, inne wyglądały na świeżo pozostawione. Od parkingu szedł żółto znakowany szlak do Girolaty, ścieżka wśród krzewów. Droga strasznie się dłużyła choć nie było wcale tak daleko, kiedy już wydawało nam się, że kolejna zatoczka to będzie ta przy, której jest Girolata to okazywało się, że to znów jakaś inna mniejsza zatoczka przed Girolatą, przy jednej z nich była piękna plaża, było pusto, na falach kołysał się tylko jeden luksusowy jacht, wymarzone miejsce aby zostać na noc, mieliśmy tylko jeden problem, skończyła nam się woda, a w pobliżu nie widać było ani na mapach ani w rzeczywistości szansy zdobycia wody pitnej. Żałowałam, że nie zapukałam do któregoś z domu w Osani, ostatniej miejscowości, którą mijaliśmy, i nie poprosiłam o napełnienie butelek. Wykąpaliśmy się w morzu i poszliśmy dalej do Girolaty.
Girolata jest przepiękną, malowniczą wioską bardzo specyficzną, nie ma do niej żadnej porządnej drogi, da się dojechać jedynie kładem, przyjść pieszo lu dopłynąć drogą wodną. We wsi nie ma też wody bieżącej. Na szczęście był mały sklepik, gdzie można kupić wodę butelkowaną, pieczywo oraz najpotrzebniejsze produkty.
W Girolacie jest też Gite d'Etape, pięknie położona przy samej plaży, ale ceny są bardziej hotelowe niż schroniskowe, nie na nasz budżet. Postanowiliśmy więc rozbić się na dziko, wyszliśmy na pagórek za miejscowością, nocleg był całkiem całkiem gdyby nie łażące w pobliżu całą noc świnie.
Girolata jest przepiękną, malowniczą wioską bardzo specyficzną, nie ma do niej żadnej porządnej drogi, da się dojechać jedynie kładem, przyjść pieszo lu dopłynąć drogą wodną. We wsi nie ma też wody bieżącej. Na szczęście był mały sklepik, gdzie można kupić wodę butelkowaną, pieczywo oraz najpotrzebniejsze produkty.
W Girolacie jest też Gite d'Etape, pięknie położona przy samej plaży, ale ceny są bardziej hotelowe niż schroniskowe, nie na nasz budżet. Postanowiliśmy więc rozbić się na dziko, wyszliśmy na pagórek za miejscowością, nocleg był całkiem całkiem gdyby nie łażące w pobliżu całą noc świnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz