Pogoda może nie była typowo plażowa, ale tym lepiej, lubię gdy na plażach nie ma tłumów, morze jest wzburzone, ma specyficzną energię. Uwielbiam iść sobie plażą boso na granicy wody.
Do Jastarni można pojechać z Gdyni tzw. tramwajem wodnym czyli Żeglugą Gdańską, bilet w obie strony kosztuje 28zł, a daje gwarancje nie stania w korkach tak powszechnych w sezonie na półwysep.
Domki z zielonymi dachami jak widać sprawdzają się nie tylko w Norwegii.
Zwiedziliśmy opusczoną, niedokończoną budowę chyba luksusowej willi:
Miał być przestronny salon z dwoma poziomami i dużymi przeszkleniami....
Nawet basen...
Elegancka stolarka okienna, drewniane ramy, szkło klejone ...
Cóż teraz wszysko niszczeje, aż żal patrzeć...
Elewacje z trawertynu...
Ciekawe jaka historia stoi za tym budynkiem, dlaczego inwestor nie zakończył budowy, dlaczego inwestycja rozpoczęta z takim rozmachem teraz niszczeje?
Nad morzem musi być rybka, moja ulubiona fląderka, dostałam nawet dwie, super tak jak lubię mocno wysmażona z płetwami i ogonkiem - jak dla mnie fląderkowe płetwy i ogonki mogliby sprzedawac jako chipsy ;-), fura frytek i zimne piwko. Mniam. W barze Polinezja cały zestaw 19zł + piwko 5zł. Jak na Juratę raczej dobre ceny. Serwowano tam również przepyszną ogórkową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz