Dzień 4 ( 4 września, piątek).
Fantastyczny poranek, świt w przepięknych okolicznościach przyrody, cudowne widoki, delektowaliśmy się tym czasem nieśpiesznie robiąc kawę i śniadanie.
Na ten dzień nie mieliśmy zbyt ambitnych planów bo na sobotę zaplanowany był Gerlach, nie chcieliśmy się więc przemęczyć, wybór padł na Nosal, jedną z najpopularniejszych nie za wysokich gór, a że nie byłam dotychczas to czas było nadrobić ten niewybaczalny błąd.
Podjechaliśmy do Zakopanego, zostawiliśmy samochód, na szlak weszliśmy od Doliny Olczyskiej, przeszliśmy do Polany Olczyskiej, potem żółtym szlakiem, dalej zielonym na Nosal i zejście zielonym w stronę Zakopanego.
Na nocleg wróciliśmy na polankę za Jurgowem.
Dzień 5 ( 5 września, sobota).
To był najważniejszy dzień tej wycieczki - wejście na Gerlach, na szczęście pogoda zapowiadała się bardzo dobrze.
Byliśmy umówieni z przewodniczką w Podspadach wcześnie rano, to od naszego miejsca noclegu z 5 minut drogi samochodem, i tak obudziliśmy się dużo wcześniej niż było to konieczne - cóż jednak emocje, czy wszystko się uda, czy damy radę, czy pogoda się sprawdzi.
Pamiętna Chata Murań, gdzie lata temu stała na ladzie wielka butla z wielkim korzeniem, z jakąś nalewką, gdzie kiedyś dawno temu napiliśmy się okrutnie z drwalem Frankiem.
Zostawiliśmy nasze auto w Podspadach, dalej pojechaliśmy razem z przewodniczką. W miejscowości Smokowiec wypożyczyliśmy rowery ze wspomaganiem elektrycznym, którymi dojechaliśmy do Śląskiego Domu, dalej ruszyliśmy szlakiem Doliną Wielicką.
Zaraz za wodospadem opuściliśmy znakowany szlak i podeszliśmy pod Wielicką Próbę, tutaj przystanek na kanapki, krótki instruktaż użycia sprzętu, ubieramy uprzęże i w górę.
Narzucone tempo jak dla mnie nie było komfortowe, no ale to jest jednak kawał góry do przejścia, gdybym szła w swoim tempie to pewnie zeszło by do zmroku.
Zejście Batyżowiecką Próbą momentami było dla mnie problematyczne, no ale trzeba było dać radę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz