poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Wycieczka w Tatry 2018 - cz. 1 - dojazd i zakwaterowanie

Dzień 1

Wyruszyliśmy z Smażyna dość późno, jak zwykle wszystko na ostatnią chwilę, pakowanie, ogarnianie. Droga szła nam dość sprawnie aż do Częstochowy, gdzie tradycyjnie zatrzymaliśmy się przy Centrum Handlowym w Poczesnej,  zwykle zatrzymujemy się tam uzupełnić braki w sprzęcie turystycznym w Decathlonie, zatankować na Auchan, itp. Ponieważ upał coraz bardziej nam dokuczał a zauważyłam na mapach google jakieś jakby jeziorko dosłownie po drugiej stronie trasy, postanowiliśmy sprawdzić co to jest. Zbiornik wodny okazał się glinianką zaanektowaną głównie przez wędkarzy, ale wykąpać się dało. Zakupy w CH, posiłek, kąpanie wszystko to zajęło nam trochę czasu, wiedzieliśmy już, że nie dojedziemy dziś na docelowe miejsce noclegu, nie mieliśmy nic zarezerwowane a na szukanie kwatery byłoby już zbyt późno. Powstał pomysł rozbicia namiotów przy gliniance i przenocowania tam, niestety nasze plany popsuł miejscowy pijaczek, który pojawił się w pewnym momencie, zagadywał nas, zaczepiał, pewnie był nieszkodliwy, szukał tylko towarzystwa ale obawialiśmy się, że może przyjść wieczorem z kolegami i skutecznie uprzykrzyć nam biwak. Postanowiliśmy zapakować się do auta i gdzieś dalej poszukać noclegu, odjechaliśmy kawałek, wjechaliśmy w boczną drogę, tak aby z szosy nie było widać naszego samochodu i biwaku. Rozbiliśmy namioty, jeden z naszych namiotów nie ma stelażu (zapodział się gdzieś), musieliśmy improwizować i zrobić stelaż zastępczy z gałęzi, jakoś udało się przespać.










Dzień 2

Obudziliśmy się dość wcześnie, zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy dalej na południe, do Liptovskiego Mikulasa, tam kirowaliśmy się w okolice zalewu, trafiliśmy do Liptowskiego Trnovca, obawiałam się, że noclegi będą tam bardzo drogie ale wbrew pozorom pierwszy lepszy dom na którym pisało "noclegi" okazał się strzałem w dziesiątkę, dostaliśmy właściwie osobne, samodzielne mieszkanko, składające się z wyposażonej kuchni, łazienki, salonu oraz 2 sypialni w cenie 10 e za osobę, dom urządzony był co prawda w standardach sprzed kilkudzesięciu lat, ale co tam, duży balkon z widokiem na Niżne Tatry i zalew Liptovski rekompensował wszelkie braki.
Było już zbyt późno aby planować jakąś konkretniejszą wycieczkę, zresztą byliśmy trochę zmęczeni podróżą, postanowiliśmy wybrać się na rekonesans po okolicach naszego tymczasowego zamieszkania.
Zaraz sprzed naszego domu zaczynał się po drugiej stronie ulicy deptak prowadzący nad  wodę, nie było tam nic ciekawego, plaża na końcu deptaka okazała się płatna, na deptaku nagabywano turystów na rejsy statkiem po zalewie, znajdujący się nad wodą kemping wyszedłby nas naprawdę niewiele taniej we własnych namiotach niż nocleg na kwaterze. Szybko znaleźliśmy blisko dobre dojście do zalewu gdzie można bezpłatnie korzystać z uroków wody.
Spędziliśmy trochę czasu na plaży przy małej zatoczce, kąpiąc się, opalając, potem wróciliśmy na kwaterę coś zjeść i pod wieczór przeszliśmy się do centrum Liptovskiego Trnovca.



























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz