poniedziałek, 30 lipca 2018

Wzdłuż polskiego wybrzeża: Łeba - Karwia

Pomysł wędrówki wzdłuż polskiej linii brzegowej Bałtyku chodził za mną już od dawna, ale nigdy nie udawało mi się wygospodarować tyle czasu aby przejść je w całości (zajmuje to około 3 tygodni). W to lato pomyślałam, że można spróbować robić to na raty, odcinkami, weekendowo.
Tak właśnie spędziliśmy ostatni weekend: 27-29.07.2018.
Ogólne wrażenia: wydawało mi się, że taki spacerek plażą to bułka z masłem, ci co mnie znają wiedzą, że raczej jestem zaprawionym piechurem, ale okazało się, że wielogodzinny marsz po piasku, z plecakiem wcale taki lekki nie jest.
Przyjemnie jest iść boso brzegiem, dając morzu obmywać stopy, ale do czasu, piasek przy samej wodzie jest bardzo twardy, stopy nie przyzwyczajone do tak długiego chodzenia boso po jakimś czasie zaczynają boleć, marsz po sypkim piasku za to jest jeszcze bardziej męczący, dlatego czasem schodziliśmy z plaży i maszerowaliśmy leśnymi drogami wzdłuż brzegu, choć raz wyprowadziło nas to na manowce.
Do tego ciągły szum fal, gorąco i palące słońce, nie wiem czy zdecydowałabym się tak spędzić całe 3 tygodnie.
Spaliśmy w namiocie na plaży, czyli noclegi 0zł, nie wiem czy jest to dozwolone, z tego co wyczytałam raczej nie do końca ale jeśli rozbijamy się wieczorem i zwijamy wcześnie rano, biwakujemy z dala od miejscowości to raczej jest niewielkie ryzyko problemów.
Nie byliśmy jedynymi osobami, które wybrały takie rozwiązanie. Polecam ale na własne ryzyko. Zarządcą pasa nadmorskiego są Urzędy Morskie odpowiednio Urząd Morski w Szczecinie, Urząd Morski w Gdyni i Urząd Morski w Słupsku. Przepisy wewnętrzne urzędów zabraniają biwakowania na plaży, ale nie sądzę aby było to jakoś gorliwie pilnowane.
Lepiej nie rozbijać się w obrębie rezerwatów przyrody ani na wydmach, na które wstęp jest ogólnie wzbroniony.

Dzień 1 (27.07.2018) piątek
Wbrew planom poczynionym poprzedniego dnia wstaliśmy dość późno, zanim ogarnęliśmy wszystko przed wyjazdem i spakowaliśmy plecaki minęło trochę czasu, dopiero po 10.00 wyjechaliśmy z domu, do Łeby zawiózł nas mój Tata, po drodze roboty drogowe, do Łeby dotarliśmy około 12.00. Zrobiliśmy niewielkie zakupy spożywcze w markecie i ruszyliśmy w kierunku plaży, po drodze zjedliśmy obiad w Domu Wypoczynkowym BOSMAN, który był całkiem dobry i niedrogi, jednak dużą przesadą było nazwanie sosu, z którym zostało podane mięso kurkowym, gdyż kurek były śladowe ilości.
Doszliśmy do plaży wejściem przy Hotelu Neptun, było już po 14.00, plaża była potwornie zatłoczona, na maszcie czerwona flaga - zakaz kąpieli z powodu sinic.
Pospiesznie skierowaliśmy się na wschód aby opuścić tłumy, doszliśmy plażą do wejścia nr 56 Ulinia, gdzie po niewielkim posiłku postanowiliśmy kontynuować wędrówkę lasem, trochę drogami, potem traktem konnym, potem wzdłuż rzeki Chełst, w pewnym momencie siatka przekopów i dróg przez łąki skomplikowała się i szliśmy na przełaj trzymając się rzeki, musieliśmy przeprawiać się w bród prze kanały melioracyjne, przez jeden większy udało nam się przejść po drzewie zwalonym przez bobry i tak doszliśmy do Stilo. Wróciliśmy kontynuować wędrówkę do plażą, gdzieś przed Lubiatowem rozbiliśmy namiot.
Kilkaset metrów od nas w stronę Lubiatowa też ktoś rozbił namiot i nocował, okazało się, że wędrował wzdłuż wybrzeża tylko w odwrotnym kierunku.

Kościół w Łebie


Hotel Neptun















Nurogęś i mewa



Kulik


Chrzest morski ;-)











Rzeka Chełst (dopływ Łeby)

Działalność bobrów, która pomogła nam przejść przez kanał.

























Dzień 2 (28.07.2018) sobota
Rano obudziliśmy się z nieco obolałymi nogami, kawka, śniadanie i dalej w drogę, rano szło się całkiem przyjemnie, nie było jeszcze tak gorąco. Szybko minęliśmy kilka wejść oznaczonych jako Lubiatowo, w pewnym momencie trochę zmęczyło nas słońce i postanowiliśmy kontynuować spacer drogami leśnymi, sądziliśmy, że dojdziemy lasem do Białogóry, niestety zasięg był słaby, gps zaczął wariować, intuicja mnie zmyliła i zamiast do Białogóry doszliśmy do miejscowości Lubiatowo.
Posiedzieliśmy przy miejscowym sklepie spożywczym, uzupełniliśmy zapasy i teraz już aby się nie zgubić wróciliśmy do plaży, gdzieś przed Dębkami dopadł mnie kryzys, zdrzemnęłam się chwilę na plaży, jakoś doszliśmy już dość zmęczeni do Dębek, mijając chyba największą plażę naturystów.
W Dębkach udaliśmy się na obiad do Detlafówki, potem nad ujście rzeki Piaśnicy aby się wykąpać w słodkiej wodzie. Po kąpieli oddaliliśmy się od Dębek w kierunku wschodnim i tam rozbiliśmy namiot.





Inni plażowi biwakowicze.




Lubiatówka











Ujście Piaśnicy koło Dębek.


Ujście Piaśnicy koło Dębek.








Dzień 3 (29.07.2018) niedziela
Kontynuowaliśmy wędrówkę, było wyjątkowo gorąco i parno, dochodząc do Karwi posiedzieliśmy trochę w cieniu nad Kanałem Karwianka ale niewiele to pomogło, zaczęła mnie potwornie boleć głowa, zbierało się na burzę. Przeszliśmy całą Karwię, zaczynało padać, aby schronić się przed deszczem udaliśmy się na obiad koło Pensjonatu Interal przy ul. Reprezentacyjnej, zjedliśmy bardzo smaczny obiad, rozpadało się na dobre, prognozy nie były dobre, nie miało przestać do wieczora, mnie głowa bolała coraz bardziej, co potęgował hałas dobiegający z postawionych obok flipperów, zamówiłam kawę - nie pomogło. Wobec mojego złego samopoczucia oraz pogorszenia pogody, mimo, że było jeszcze dość wcześnie, zaczęliśmy myśleć o zakończeniu wędrówki  i powrocie do domu.
Zorientowaliśmy się w autobusach, za jedyne 8zł od osoby można dojechać do Wejherowa, tak też zrobiliśmy. Z Wejherowa do Smażyna już połączenia nie było, musieliśmy dzwonić po podwózkę.




Kanał Karwianka.