Dzień 18-21 1 - 4.10.2018 - Girolata - Galeria - Lagi di Garda - Monachium - Smażyno
Zwinęliśmy nasz biwak na campingu niedaleko Galerii, nieopodal rzeki Fango. Celem na dziś było dotarcie do Calenzany gdzie 10 dni temu pozostawiliśmy nasz samochód.
Plan był taki aby iść szosą i zatrzymywać stopa.
Przeszliśmy może z 6km gdy zatrzymała się furgonetka, Pedro jak się przedstawił pochodził z Portugalii, był w pracy i jechał do Calvi, proponowałam aby podwiózł nas do miejsca gdzie od drogi do Calvi jest droga boczna, którą spokojnie doszlibyśmy pieszo do Calenzany, to jakieś 8km. Jednak Pedro uparł się, że zawiezie nas do samej Calenzany pomimo, że wtedy musiał nieco nadrobić drogi.
Nie przyjął banknotu, który chcieliśmy mu dać, zaskoczeni, że tak dobrze nam poszło i dość wcześnie dotarliśmy do naszego samochodu.
Pojechaliśmy do Bastii aby kupić bilet na prom, dojechaliśmy do miasta po 12.00, akurat od 12.00 do 14.00 jest przerwa, po 14.00 zameldowaliśmy się w punkcie sprzedaży biletów Corsica Ferries, był już październik, linia Moby już nie kursowała. Bilet okazał się koszmarnie drogi, był na 12.30 następnego dnia. Wiało, pogoda się zmieniała.
Zrobiliśmy jeszcze zakupy w Geant i udaliśmy się szukać noclegu, camping w Bastii oczywiście o tej porze roku był już nieczynny. Jechaliśmy na południe, w końcu znaleźliśmy camping, jak poprzedni był zaniedbany i opustoszały. W międzyczasie zadzwoniono do mnie z linii promowych, że z powodu pogarszającej się pogody nasz prom jest przełożony na 8.30 rano, w sumie nawet lepiej nam to pasowało.
Rano stawiliśmy się na przystani promowej, padał deszcz, wiało, ogólnie po gorącym lecie pozostało jedynie wspomnienie. Wszystko przeciągało się, zanim zaczęli wpuszczać samochody na prom, w efekcie prom odpłynął z prawie godzinnym opóźnieniem, bujało tak, że z trudem utrzymywałam równowagę na pokładzie robiąc ostatnie zdjęcia oddalającej się wyspy.
W Livorno byliśmy około 13.00, udało nam się dojechać do Lago di Garda, gdzie zostaliśmy na nocleg na campingu w miejscowości Bardolino, nad Lago di Garda trwała jeszcze pełnia sezonu, wszystkie miejsca kempingowe były zajęte, na szczęście my z naszym małym namiotem jeszcze się zmieściliśmy, kemping był dość drogi, za nocleg 2 osób w namiocie zapłaciliśmy 31e, ale przynajmniej łazienki były porządne i gorąca woda bez ograniczeń.
Wyspaliśmy się, rano ruszyliśmy dalej, nie wróciliśmy na autostradę, jechaliśmy zwykłą drogą, może to był błąd bo straciliśmy mnóstwo czasu ale okolica była tak malownicza, góry, winnice, małe miejscowości, wieże kościołów, zamki, można by tam spędzić kawał czasu i się nie nudzić, ale to może innym razem. Dalej przez Innsbruck na Monachium, za Monachium zaczęło już się ściemniać a ja poczułam się zmęczona, postanowiliśmy poszukać noclegu, zatrzymaliśmy się na jednym z parkingów przy autostradzie i po prostu rozbiliśmy namiot. Niewiele mieliśmy już do jedzenia, gotowaliśmy zupę z soczewicy, która jednak pozostała ledwo ugotowana bo skończył się gaz. Nocą było już dość zimno ale dało się przeżyć.
Rano wstaliśmy wcześnie i ruszyliśmy dalej, nie mieliśmy już gazu aby zrobić choćby kawę, więc kupiliśmy ją na stacji paliw. Dalej już sprawnie nam poszło dojechać do Polski i do Smażyna.
Po 21 dniach nasza wyprawa dobiegła końca.
Wyspaliśmy się, rano ruszyliśmy dalej, nie wróciliśmy na autostradę, jechaliśmy zwykłą drogą, może to był błąd bo straciliśmy mnóstwo czasu ale okolica była tak malownicza, góry, winnice, małe miejscowości, wieże kościołów, zamki, można by tam spędzić kawał czasu i się nie nudzić, ale to może innym razem. Dalej przez Innsbruck na Monachium, za Monachium zaczęło już się ściemniać a ja poczułam się zmęczona, postanowiliśmy poszukać noclegu, zatrzymaliśmy się na jednym z parkingów przy autostradzie i po prostu rozbiliśmy namiot. Niewiele mieliśmy już do jedzenia, gotowaliśmy zupę z soczewicy, która jednak pozostała ledwo ugotowana bo skończył się gaz. Nocą było już dość zimno ale dało się przeżyć.
Rano wstaliśmy wcześnie i ruszyliśmy dalej, nie mieliśmy już gazu aby zrobić choćby kawę, więc kupiliśmy ją na stacji paliw. Dalej już sprawnie nam poszło dojechać do Polski i do Smażyna.
Po 21 dniach nasza wyprawa dobiegła końca.
Bastia
Bastia
Bastia
Bastia
Bastia
Widok z campingu w Bardolino
Camping w Bardolino